Kilkanaście miesięcy temu praktycznie wszyscy producenci przeglądarek internetowych zgodnie uznali, że wprowadzenie instrukcji Do Not Track do ich aplikacji jest koniecznością – wszystko w myśl ochrony prywatności użytkowników. Taka inicjatywa jednak nie ma sensu do momentu, aż wszyscy reklamodawcy nie będą jej przestrzegać.
Idea wdrożenia obsługi Do Not Track jest bardzo dobra – praktycznie każdy producent zaprezentował inne podejście do tego tematu, jednak największą aprobatę uznało rozwiązanie opracowane przez Microsoftu. Ostatnią przeglądarką, która otrzyma wsparcie dla DNT będzie najprawdopodobniej Chrome, w przypadku którego prace nad tą funkcją dopiero ruszyły.
Dlaczego Google tak długo opierał się wdrożeniu DNT w swojej przeglądarce? Powód jest bardzo oczywisty – koncern z Mountain View jest jednocześnie największą siecią reklamową w całym internecie – ogromna część zysków, jakie generuje Google pochodzi właśnie z reklam. Dlatego też Microsoft był jednym z najbardziej gorliwych zwolenników ochrony prywatności użytkowników.
Problemem jest to, że funkcja DNT ma sens tylko i wyłącznie w momencie, gdy reklamodawcy przestrzegają tej instrukcji. Na razie Google nie poinformował o swoich planach, które dotyczą wdrożenia obsługi Do Not Track w swojej sieci reklamowej. Chrome obsługujący tę funkcję pojawi się najprawdopodobniej dopiero na początku przyszłego roku.
Udostępnij ten artykuł
Zostaw komentarz lub opinię