Financial Times pisze, że wyszukiwarki zdominowały reklamę w internecie. Dawniej typowym sposobem reklamowania się w sieci były pop-upy – irytujące okienka, które pojawiały się w najmniej odpowiednich momentach i utrudniały przeglądanie witryn.Tego typu reklamy stanowią 40 procent przychodów z reklamy w internecie, czyli dwukrotnie więcej niż zwykłe ogłoszenia. Zamieszczane na stronie wyszukiwarki reklamy są znacznie bardziej efektywne niż zwykłe ogłoszenia, np. w kolorowych czasopismach.
Wyszukiwarki to także popularne strony, które odwiedza znaczna liczba osób poszukujących informacji na najróżniejsze tematy. W specjalistycznych, amerykańskich badaniach uzyskują bardzo wysokie noty za „zasięg” – oznacza to, że wiele osób odwiedza je przynajmniej raz. Według ośrodka badawczego ComScore Media Metrix, ze 171 milionów Amerykanów surfujących w styczniu po sieci, 146 milionów przynajmniej raz odwiedziło stronę z wyszukiwarką, pisze Financial Times.
Jednak patrząc na to z drugiej strony, na stronach popularnych wyszukiwarek Google, Yahoo i MSN zamieszczana jest dziwnie duża liczba reklam internetowych. Większość osób 95 procent spędzanego w sieci czasu poświęca na oglądanie innych stron niż witryny wyszukiwarek.
Dlatego Google, Yahoo i MSN Search Microsofta powinny się martwić o te pięć procent czasu spędzanego w sieci poświęconego na wyszukiwanie informacji.
Financial Times twierdzi, że przepaść pomiędzy reklamami zamieszczanymi na stronach z wyszukiwarkami a w pozostałej części sieci działała do tej pory na korzyść takich firm jak Google czy Yahoo.
Ale ich potęga może zostać obrócona na niekorzyść, jeżeli właściciele innych stron czy wydawcy znajdą jakiś sposób, by zniwelować brak równowagi i w bardziej efektywny sposób zaczną sprzedawać swoją powierzchnię reklamową.
Eric Schmidt, prezes firmy Google, zapewnił w ubiegłym tygodniu udziałowców, że zamierza rozszerzyć dominację Google’a na rynku reklam o inne witryny, jak również o prasę i radio.
Jednak czy wyszukiwarki są w stanie bezterminowo utrzymać 40-procentowy udział w rynku reklam, skoro internauci spędzają na ich stronach zaledwie 5 procent czasu? Wydaję się to być mało prawdopodobne, czytamy w FT.