Pod koniec marca odbył się finał konkursu „Strona internetowa bez barier”. Prezentację rozpoczął Paweł Pluszczyk, niewidomy z Siemianowic Śląskich. Jej celem było zobrazowanie jak niewidomi poruszają się w sieci.
Po krótkim wprowadzeniu, tłumaczącym, że niewidomi również mogą korzystać z Internetu mimo, iż nic nie widzą na ekranie, Pan Paweł przeszedł do prezentacji wybranych stron aby pokazać problemy z dostępem do informacji.
Wyświetlając stronę obserwatorzy usłyszeli syntetyczny głos programu JAWS wydobywający się z komputera Pana Pawła, który na co dzień pomaga mu czytać strony Internetowe.
Niestety lektor po przeczytaniu tytułu strony, który brzmiał „eurobank: products” zamilkł. Ku rozweseleniu publiki Pan Paweł dodał: „Eurobank – Co jeszcze możemy dla Ciebie zrobić? Jak widać nie wiele mogą zrobić”. Mimo, że przez chwilę było wesoło, problem wykluczenia cyfrowego to temat „nie do śmiechu”.
Wszyscy wiemy o istnieniu niewidomych, jednak nasza świadomość problemów z jakimi zmagają się ci ludzie w życiu codziennym jest marginalna. Mimo, że zagłębiając się w treść serwisu internetowego wspomnianego banku przeczytać możemy „eurobank to połączenie profesjonalnej obsługi z prostymi i łatwo dostępnymi produktami bankowymi” uzmysławiamy sobie, że Eurobank to bank nie do końca dla wszystkich a na pewno nie dla niewidomych (przynajmniej jeśli chodzi o prezentację jego produktów w internecie).
Oczywiście można zorganizować wyprawę, wybrać się koleją czy autobusem do większego miasta, iść do siedzimy firmy i zostać obsłużonym. Jednak tego typu wycieczka jest dla większości niemożliwa. Serwis internetowy Eurobanku to jedynie przykład strony dyskryminującej niepełnosprawnych jakich w sieci są setki tysięcy.
Internet to dla niewidomych okno na świat jak wspomina w wywiadzie Pan Paweł, również ten najbliższy. – Płacę rachunki, robię zakupy. Łatwiej mi ściągnąć przez Internet formularz, wypełnić i wysłać, niż wybrać się do urzędu.
Niewidzialna dyskryminacja wciąż trwa?
(pl. Inicjatywa dostępności do sieci) to podgrupa konsorcjum do spraw standardów internetowych W3C (World Wide Web Consortium) wspierana przez ponad 500 organizacji i firm z ponad 30 krajów, która stworzyła zestaw wskazówek WCAG dla programistów, dzięki któremu tworzone aplikacje będą dostępne dla jak największej liczby użytkowników.
WAI jest uważany przez Unię Europejską za standard globalny, rekomendowany krajom członkowskim, dlatego ministrowie państw UE podpisali w 2006 roku traktat mówiący o tym, że do 2010 roku strony internetowe organizacji użyteczności publicznej muszą być dostosowane do potrzeb osób niepełnosprawnych w tym przede wszystkim dla osób niewidomych.
Według tego postanowienia do końca tego roku wszystkie strony organizacji i instytucji państwowych, także w Polsce (urzędy miejskie, bipy, prokuratury, zusy, szkoły państwowe itp.) powinny być przystosowane do standardu WAI.
Niestety z badań wykonanych w 2005 roku na zlecenie Prezydencji Brytyjskiej dowiadujemy się, że jedynie 3% stron administracji publicznej w krajach członkowskich spełnia minimalne wymagania dostępności dla osób niepełnosprawnych. Bariery przełamuje jednak , który zdobył nagrodę główną konkursu WIDZIALNI.eu w kategorii „strony administracji publicznej”.
Do dnia dzisiejszego a temat dostępności i standardów w sieci jest marginalizowany mimo, że niepełnosprawni stanowią 15% ogółu państw UE a około 80% z nich wskazało przeglądanie stron jako główny cel korzystania z Internetu.
To nie niewidomi są ślepi
Strony napisane przez swoich twórców zgodnie ze standardami dostępności WAI dla osób niepełnosprawnych to rzadkość. Osoby odpowiedzialne za marketing internetowy w większości instytucji oraz właściciele firm nie mają zielonego pojęcia o istnieniu problemu wykluczenia cyfrowego, który zaczyna dotyczyć coraz większej ilości osób lub po prostu wolą ograniczyć środki na tego typu rozwiązania.
Na wykluczenie cyfrowe narażeni są nie tylko niewidomi, głusi, czy ludzie z porażeniem ruchowym ale coraz częściej osoby niedowidzące, starsze oraz posiadacze nowoczesnego sprzętu z dostępem do Internetu tj. palmtop, smartphone.
Strona internetowa to nie tylko grafika ale także kod programistyczny, który jeśli jest poprawnie skonstruowany spowoduje, że strona będzie się wczytywała szybciej a także będzie dostępniejsza dla niewidomych i lepiej traktowana przez mechanizmy wyszukiwarek.
To spowoduje, że będzie ona pozycjonowana wyżej w wynikach wyszukiwarek a tym samym będzie dostępniejszą reklamą dla swoich właścicieli – mówi pan Paweł Krukowski z firmy DreamGroup działającej na terenie Wrocławia, współtwórca serwisu , który zdobył główną nagrodę i tytuł „Strony internetowej bez barier” w kategorii „strony komercyjne”.
Przecież to robot Google jest największym niewidomym Internetu. Nie widzi on grafiki a jedynie czyta treść strony, która jest tym atrakcyjniejsza im bardziej zgodna ze standardami. Mówimy tu o tzw. semantyczności kodu. Dostosowanie serwisu do standardów dostępności na etapie jego tworzenia to dodatkowa praca, która dla zwykłego użytkownika internetowego jest niewidoczna ale dla niewidomych niezbędna.
Dlatego większość agencji interaktywnych, domorosłych twórców stron nie zawraca sobie tym głowy. Tworzą serwis dla klienta, klient akceptuje formę wizualną nie zdając sobie sprawy z tego co jest „pod maską” – przekonuje Pan Wojciech Naruniec z Peo Development Group, twórca Visioncare.pl.
Problem, który tak naprawdę tkwi w nas, w ludziach bez problemów z dotarciem do informacji obnaża projekt WIDZIALNI.eu, którego konferencja nie jednemu z nas z pewnością otworzyłaby oczy.
Szkoda tylko, że niepełnosprawni, niewidomi muszą zdać się na nas a my o tym nie wiele wiemy lub nie chcemy słyszeć.